W dziesiątą rocznicę ślubu miałam stłuczkę – przepuszczałam na pasach kobiety z dziećmi, a z tyłu uderzyły we mnie dwa samochody. Niby nic strasznego, nikt nie wzywał pogotowia ani policji, ale ten dzień naznaczył początek radykalnych zmian w moim życiu, a odświętna kolacja się nie odbyła 😉
Uderzenie nadwerężyło mi kręgosłup na kilku odcinkach (szyjny, piersiowy, lędźwiowy), a także – o czym przekonałam się dopiero po odstawieniu leków przeciwbólowych i rozluźniających 6 miesięcy później – prawy bark.

Na początku prawie nie ruszałam szyją, dostałam skierowanie na lasery, prądy i krioterapię. Po drugiej serii zabiegów, które przyniosły ZERO efektu, pani doktor rozłożyła ręce, powiedziała, że przyspieszyłam sobie starzenie o 10 lat i już nie może mi pomóc. Dzięki Bogu za znajomych, którzy pokierowali mnie do fizjoterapeuty!
Terapia manualna odblokowała mi szyję i zwiększyła ruchomość pozostałych odcinków kręgosłupa. Trwało to długie, długie miesiące, dotarłam po jakimś czasie do ściany, ale przynajmniej miałam jakieś efektym przeciwieństwie do laserów 🙂
Minus tej metody był taki, że nie niwelowała bólu. Po kilku latach uznałam, że będę już musiała z nim żyć do śmierci.

Uszkodzony bark miał znacznie ograniczoną ruchomość, chrupał i bolał tak, że w najgorszych okresach biegi zmieniałam lewą ręką. W między czasie urodziłam też dziecko, a ponieważ nie mogłam leżeć na prawym boku, musiałam je w nocy karmić na siedząco. Coś strasznego. O noszeniu zawsze jedną ręką nawet nie wspomnę.

No więc trwam w permanentnym bólu, zmagam się z prawdziwymi ograniczeniami w opiece nad noworodkiem, mam świadomość, że medycznie rzecz ujmując nic więcej nie można dla mnie zrobić, prócz regularnej rehabilitacji do końca życia, gdy dowiaduje się, że stawy mają możliwość regeneracji. Naprawdę, czemu nikt mi tego wcześniej nie powiedział??
Zaczynam więc grzebać i szukać i dowiaduję się, że stawom potrzebny jest przede wszystkim kolagen i magnez. Wyszukuję więc kolagen z magnezem w formie płynnej z Finclubu i zaczynam go pić w dawce dwukrotnie przekraczającej zalecaną. Wiele się nad tym nie zastanawiam, gdy pewnego dnia, po miesiącu suplementacji, nagle dociera do mnie, że spałam na prawym boku!
Coś, co nie miało miejsca od dwóch lat nagle wydarzyło się całkiem niepostrzeżenie.
Badam ruchomość stawu – jest znacznie większa, nie chrupie i nie przeskakuje przy podnoszeniu ręki nad głowę. Jednym słowem SZOKUJĄCY, NIESPODZIEWANY SUKCES!

Nie podobał mi się jednak skład tego Finclubowego kolagenu, napakowany cukrem i konserwantami, a ponieważ nie znajduję porównywalnego produktu o lepszym składzie, szukam innych rozwiązań.
Okazuje się, że kolagen można sobie dostarczać całkiem naturalnie w formie tzw. zupy z kości, a ponieważ jest to aminokwas produkowany przez człowieka, jeśli dostarczy się mu odpowiedniej formy siarki (MSM), organizm wyprodukuje go samodzielnie, w najlepszej formie (jest ich kilka) i od razu zacznie siebie naprawiać.

Brzmi jak bajka, ale czy teraz sensu nabiera moja nieustanna deklaracja miłości do siareczki? 🙂

Miłość miała początek wtedy, kiedy na własne potrzeby ukręciłam syrop Miód Malina Witamina MSM, zaczęłam go pić, żeby utrzymać efekt osiągnięty przez suplementację kolagenu i z każdym kolejnym dniem czułam się coraz lepiej. Bo w Miód Malinie połączyłam MSM z witaminą C w stosunku 1:1, żeby osiągnąć efekt maksymalnie bioaktywny i przy okazji dotleniający, podczas gdy surowa forma syropu z miodem zwiększyła jego przyswajalność ponad jakikolwiek dostępny suplement.

Po mniej więcej 2 miesiącach bark przestał mnie boleć całkiem, już nigdy nie chrupnął, a ja odzyskałam możliwość karmienia córki przez sen; nie musiałam też paradować oklejona niebieskimi plastrami, ani zmieniać biegów, czy usiłować kroić warzyw lewą ręką 🙂 Jeśli chodzi o bark – odzyskałam sprawność!

Jeśli chodzi o resztę kręgosłupa, było znacznie lepiej, choć wielopoziomowa dyskopatia powodowała, że ból mnie nie odstępował, zwłaszcza po wysiłku.

Zaczęłam chodzić do osteopaty i tu kolejna radość i szczęście – osteopatia to metoda pokrewna fizjoterapii, jednak skupia się na nieco innym zadaniu: ma wyszukać punkt napięcia, rozluźnić go, zostawić w spokoju i dać szansę organizmowi, żeby naprawił się sam.
Metoda ta okazała się naprawdę skuteczna, a na dodatek do osteopaty chodzi się co najwyżej raz w tygodniu, podczas gdy na fizjoterapię musiałam rezerwować po kilka godzin np. przez 10 dni z rzędu w powtarzających się cyklach. Odetchnęłam z ulgą, zaczęłam lepiej spać, zniknęły bóle głowy.
Oczywiście mój kręgosłup nadal był poprzestawiany, nawet jeśli delikatnie, to uciski na nerwy i wypukliny dawały o sobie znać stale, nie byłam już jednak niewolnikiem przychodni fizjoterapeutycznej i czułam się znacznie lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej od czasu wypadku.

Nigdy nie wróciłam do takiej formy, jaką miałam przed wypadkiem, ale po około 2 miesiącach suplementacji odżywiony bark był właściwie jak nowy i nie popsuł się przez kolejne lata, a do osteopaty wracam może 2 razy w roku.
Dlatego pijemy ją w domu na co dzień, profilaktycznie i gdy zaczynają mnie boleć nadgarstki i kolana, to wiem, że się zaniedbałam i muszę uzupełnić zapasy siarki. Wtedy traktuję się kilkoma łyżkami syropu z MSM dziennie i po dwóch tygodniach jest mi już lepiej.
Przy okazji regularnej suplementacji, korzystamy z dodatkowych plusów siarki organicznej połączonej z witaminą c czyli odżywienia stawów i krążków kręgowych, a tym samym odmłodzenia całego układu kostno-stawowego i profilaktyki zwyrodnień, które – jak się okazuje – można odsunąć na późniejszą starość. Nie można też pominąć dobrych efektów ubocznych w postaci lepszego dotlenienia, większej wydolności oddechowej w czasie wysiłku, co istotne zwłaszcza dla sportowców, poprawy trawienia, stanu skóry, uszczelnienia śluzówek (ważne zwłaszcza dla alergików), wzmocnienia odporności… Biorąc pod uwagę fakt, że siarka jest obecna w każdej komórce organizmu, możemy się doszukać dziesiątek jednostek chorobowych wynikających z jej niedoboru, tak więc stała, codzienna podaż może pomóc wyeliminować tyle dolegliwości, że aż trudno to przewidzieć, z poprawą trawienia włącznie .

Podsumowując moją historię, po wypadku przeszłam przez:
1. krioterapię, magnesy, prądy, lasery, bajery – kompletnie nieskuteczne, a pomysł z dymieniem człowiekowi po gołych plecach rurą z gazem -1000000000 stopni napotkał na coraz silniejszy opór z mojej strony. Na końcu przychodziłam na zabiegi w puchowej kurtce i w końcu serii zrobiłam sobie wagary :),
Solux przynosił ulgę w bólu, ale to chyba tyle, jeśli chodzi o te metody,
2. fizjoterapię manualną i ćwiczenia – w ciągu kilku tygodni pomogły mi odzyskać ruchomość szyi, odblokowały nieco kręgosłup piersiowy, najsłabiej poradziły sobie z lędźwiowym (myślę, że ciąża i karmienie nie pomogły),
3. osteopatię – w sumie tania, nieobciążająca, o dobrych, dalekosiężnych skutkach dla całego organizmu.
Jednak dla barku ze zwapnieniem stożka rotatora najskuteczniejszą i najszybszą ulgę przyniosła suplementacja MSM – nakarmiony organizm sam go wyleczył tak szybko, że aż nie mogłam w to uwierzyć.

Dopiero po 4 miesiącach od wypadku trafiłam do prawdziwego fizjoterapeuty i to było o 3 miesiące za późno, więc rehabilitacja potem musiała radzić sobie z o wiele większymi zwapnieniami i napięciami, niż gdybym trafiła na nią tuż po zdjęciu kołnierza. Sztywny kołnierz nosiłam przez miesiąc i też mam podejrzenie, że to było za długo, nadmiernie osłabiło mięśnie, a szyję mam długą.

Gdybym dzisiaj miała taki wypadek OD RAZU zgłosiłabym się do osteopaty i OD RAZU pompowała się dużymi dawkami MSM i zupą z kości, galaretą z nóżek, itp. Na pewno też codziennie kąpałabym się w solach o pełnym spektrum minerałów (kłodawska, różowa) i koniecznie z solą Epsom (siarczan magnezu), żeby pomóc rozluźnić się mięśniom i sprawnie uzupełnić niedobory magnezu.

Śmiejemy się, że Miód Malina Witamina to taki syrop, który dziadkowie kupują wnukom na uodpornienie, a Miód Malina Witamina MSM to taki syrop, który wnuczkowie kupują dziadkom na stawy, ale prawda jest taka, że jeżeli uprawiasz sport, intensywnie wypacasz minerały, jeśli cierpisz na problemy związane z degeneracją stawów albo chcesz ich uniknąć – MSM jest twoim najlepszym przyjacielem.

W tym poście przeczytasz o dolegliwościach, na które pomaga suplementacja siarką organiczną, a w tym o dawkowaniu MSM.

A najlepszy MSM na świecie kupisz tutaj

4 thoughts on “MSM mój kochany, czyli jak wyleczyłam sobie bark po wypadku

  1. Toczeń says:

    Witam , mam pytanie czy osoby które chorują na toczeń też mogą brać MSM, czy siarka jest w stanie zmiejszyć bół , obkawy czy chociaż trochę spowolnić chorobę?

    • annabee says:

      Toczeń jest mi znany jedynie z teorii, więc jedyne, co mogę zrobić, to zacytować moją książkę o niedoborach, w której napisano, że często łączy się z niedoborem siarki (czyli MSM), miedzi i selenu. Dr Wallach zaleca wykonanie tzw. pulse test, żeby określić konkretne alergeny i dodatkowo unikanie w diecie produktów z utwardzonych tłuszczów, a także chelatację EDTA (15-25x), 5 gramów NNKT, 500-1000 mg selenu i 500 mg B-karnityny dziennie.
      Myślę, że można mieć nadzieję, że przy wyższych dawkach MSM poprawi się zarówno stan skóry, jak i zmniejszą dolegliwości bólowe.
      Myślę też, że w sytuacji upośledzonego wchłaniania należy się poważnie przyjrzeć jelitom i żołądkowi, a także wątrobie. Bez dobrego trawienia, nie może być dobrego przyswajania.

    • annabee says:

      Siarka jest potrzebna wszystkim, a już ludziom z problemami skórnymi szczególnie. Dawkę można próbować określać indywidualnie, ale 500 mg dziennie to raczej absolutne minimum.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Dołącz do listy Poinformujemy Cię kiedy produkt będzie znów dostępny.Proszę wpisać swój adres email poniżej.