Poniżej zamieszczam ugrzecznioną wersję mojej opinii opublikowanej w grudniowym wydaniu magazynu Estilo na temat badań naukowych i witaminy C. Ugrzeczniona wersja to dowód na to, że potrafię zapanować nad językiem. Przynajmniej przy drugim podejściu 🙂
Na fali wzrostu zainteresowania tematem, stwierdzenie: „Badania naukowe dowiodły, że witamina C nie działa” pada ostatnio coraz częściej z ust lekarzy i ekspertów.
Za każdym jednak razem, gdy natykam się na ewidentny truizm, zaczynam się mu uważnie przyglądać.
Zadawałam sobie pytanie, dlaczego nawet lekarze z tytułami profesorskimi powtarzają tę mantrę, skoro już 80 lat temu dr Klenner wykazywał ponad wszelką wątpliwość niezwykłą skuteczność kliniczną wysokich dawek witaminy C. Jakież to nowe badania naukowe obaliły wnioski płynące z jego badań oraz z doświadczeń jego następców na przestrzeni kolejnych dekad?
Statystyka dość łatwo poddaje się manipulacji, a badania naukowe nie są na nią stuprocentowo odporne – wystarczy odpowiednio dobrać kryteria lub wielkość próby by potwierdzić dowolną tezę twórców badania. Wyszłam więc z założenia, że analizując testy skuteczności witaminy C natknę się na kilka pozycji, które nie zachwycą mnie swoją metodologią i to będą właśnie te wnioski, na które powołują się eksperci jak świat wielki i szeroki.
Zakładałam, że przeciążeni pracą lekarze czytają jedynie streszczenia badań i tylko dlatego powtarzają błędne wnioski, bo nie mieli czasu zagłębić się w opisy przeprowadzonych działań i dostrzec ich mankamentów. To co jednak odkryłam, to poprawne metodologicznie testy przeprowadzone jednak przy użyciu dawek zbyt niskich, by osiągnąć efekt terapeutyczny. Obecnie rekomendowana dawka dzienna spożycia witaminy C nie przekracza 100 mg i jest to poziom pozwalający co najwyżej uniknąć ostrej postaci szkorbutu. Nie ustalono dotąd optymalnej dawki gwarantującej dobre zdrowie, w badaniach klinicznych zaś oczekuje się, że dawką leczniczą będzie już poziom 400 mg na dobę dla dorosłego człowieka.
Dlaczego przyjęto takie dawki? Ponieważ uznaje się, że wartości wyższe są w całości wydalane z organizmu. Wnioski z badań przeprowadzonych przy tym założeniu są więc jednoznaczne: 400 mg witaminy C na dobę ma dokładnie taki sam wpływ na długość przeziębienia, co placebo.
Z całym szacunkiem dla placebo, które również domaga się poważnych badań, bo jest zbyt niezwykłym efektem, żeby go ignorować – praktycy stosowania megadawek witaminy C wiedzą z doświadczenia, że ma ona kolosalny wpływ na skrócenie czasu trwania infekcji. Takiego efektu nie osiąga się jednak zażywając połowę grama (poniżej 500 mg) dziennie.
Czy więc badano dawki wyższe? Okazuje się, że tak. Zaryzykowano nawet 1000 mg na dobę, jednak również nie wykazano szczególnych efektów terapeutycznych. Ten wniosek oczywiście w ogóle mnie nie dziwi, ponieważ podczas infekcji spożywamy 1000 mg co 30 minut, żeby stale dokładać niewielkie – w naszym mniemaniu – dawki szybko wypłukiwanej z organizmu witaminy C. Chcemy utrzymywać taki jej poziom we krwi, który pozwala na skuteczne zwalczanie stresu oksydacyjnego spowodowanego infekcją i przyspieszenie regeneracji organizmu. Nawet przy takich dawkach, pierwsze objawy powrotu do zdrowia obserwujemy niekiedy dopiero po kilkunastu godzinach suplementacji, czyli w sumie po zażyciu kilkudziesięciu gramów kwasu askorbinowego w ciągu doby! To co najmniej rząd wielkości więcej, niż w eksperymentach, do których dotarłam.
Kto więc da więcej? Australijskie Centrum Epidemiologii przeprowadziło w 1998 roku badania z ‘megadawką witaminy C’ w nazwie. Zaczyna się dobrze: randomizowana, podwójnie ślepa próba, grupa kontrolna, z pozoru wszystko, jak należy, jednak zastosowane dawki nie przekroczyły 3 gramów na dobę. Eksperyment przeprowadzono więc zgodnie ze sztuką, niemniej przy zastosowanych dawkach od samego początku skazany był na porażkę. (https://www. ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11700812)
Jak dotąd nie znalazłam badań na skutecznością witaminy C w przebiegu infekcji, przy dawkach wyższych niż 3000 mg na dobę. Rzecz jasna nie twierdzę, że przeszukałam całą dostępną literaturę światową, jednak wygląda na to, że prace, do których dotarłam stanowią reprezentatywną próbkę badawczą. Wnioski z nich płynące wyjaśniałyby utrwalone w świadomości lekarzy przekonanie, że suplementacja witaminą C w infekcji jest zasadniczo bezcelowa.
Z jednej strony rozumiem niechęć świata medycznego do eksperymentowania z jeszcze wyższymi dawkami kwasu askorbinowego, ze względu na obawę przed kamicą nerkową (na którą, nota bene, brak jednoznacznych dowodów naukowych). Równocześnie jednak mamy już prawie 100 lat szczegółowych doniesień lekarzy różnych specjalizacji (F. Klenner, R. Cathcart, T. Levy, P. Marik, et al.), którzy przy zastosowaniu dawek rzędu kilkudziesięciu gramów na dobę (dożylnie i doustnie) wykazują zarówno niezwykłą skuteczność przeciwwirusową witaminy C, jak i antyoksydacyjną, antyhistaminową, przeciwzapalną, detoksyfikującą, itd. Ba, doktor Paul Marik od lat ratuje życie pacjentów z ciężką sepsą przy zastosowaniu m.in. dożylnych wlewów z askorbinianu sodu.
Budowanie sceptycyzmu na podstawie zastosowania zbyt niskich dawek nie jest więc w moim odczuciu działaniem uczciwym. Można co najwyżej ogłosić, że nie wykazano skuteczności witaminy C przy danym poziomie, jednak nie sposób wyciągnąć wniosku, że nie działa ona w ogóle, więc czas na kolejne próby i wnioski. Wylewanie „dziecka z kąpielą” na bazie niepoprawnie opracowanych eksperymentów, wbrew wieloletnim doniesieniom klinicystów nie służy nikomu, a już najmniej pacjentom.
Jak w każdej procedurze medycznej, należy rozważyć stosunek korzyści do ryzyka, a ryzyko zastosowania kilku gramów witaminy C jest znikome nawet u ludzi z niedoborem G6PD.
Zachęcam więc gorąco wszystkich nieprzekonanych do zawieszenia sceptycyzmu i przetestowania wysokich dawek witaminy C na sobie przy pierwszych objawach najbliższego przeziębienia. Jesień sprzyja infekcjom, a więc i eksperymentom: 1000 mg w dobrze przyswajalnym suplemencie co 30 minut zgodnie z naszą wypraktykowaną formułą powinno przynieść wyraźny efekt jeszcze tego samego dnia (https://anna-bee.com/blog/nie-daj-sie-wiru-som-z-witamina-c/), a najpóźniej po 3 dobach. Tym samym powiedzenie ‘nieleczony katar trwa siedem dni, a leczony tydzień’ można odesłać do lamusa.
Ewentualny nadmiar witaminy C wydalany jest na bieżąco przez nerki, jelita i wątrobę. Eksperyment jest prosty, bezpieczny i tani, a gdy okaże się skuteczny, pozwala zyskać nową perspektywę na kwestie stanów zapalnych i chorowania w ogóle. Czyli de facto nic nie można stracić, wiele zaś można zyskać. Warto!
A jeśli szukasz witaminy C w naturalnym syropie i mega dawce, zajrzyj tutaj
Witam
Moja przygoda z witaminą c rozpoczęła się właśnie od Pani blogu.
Poszperalam jeszcze poczytałam i wypróbowala.
Od 2 lat regularnie przyjmuję witaminę C. Szczególnie zimą i jesienią. Podaję ją moim dzieciom. Wczoraj wróciliśmy z nart. Mój 7latek kaszlal i kichal ale nart nie chciał porzucić. Więc 1000 co 1 godzinę co 1/2 godzinyi jak zwykle pomogło nawet 12 porcji na dobę 😃😃😃
Nie chodzę z dziećmi do lekarza od 2 lat chyba że na szczepienia 😉😉. Jestem wdzięczna za tą widzę. Ja sama chorowalam często katar anginy zapelania oskrzeli. Teraz co 30min lub co godzina (w godzinach pracy nie mogę co 30min) 1000 witaminy C. 2 lub 3 dni i przechodzi. Ból gardła kaszel katar i inne polamania w kościach.
Aplikuje ją również mężowi i jemu też przechodzi!!!! Czy to przypadek???? Cztery osoby cztery organizmy i działa….. To nie efekt placebo.
Moja ostatnia rozmowa z koleżanką – farmaceutka. Zaskoczona była jak powiedziałam jej o dawkach ale sama zaczęła czytać później stosować…. I teraz dzwoni do mnie jak jest promocja na dobrą jakościowo witaminę C.
Niestety… Nie mogę podawać moim dzieciom miód maliny witaminy… Uczulenie na miód… Ale sama bardzo chętnie 😀😉😃
Bo jest bardzo smaczne👍👍👍👍
Pozdrawiam Panią i popieram krzewienie wiedzy na temat tak powszechnej substancji… Znanej nam od tak dawna a wykluczanej lub niedocenionej przez lekarzy jako bardzo skuteczny środek zapobiegania i leczenia 80%dzieciecych chorób!!!!!!!
Pozdrawiam
Pani Asiu, bardzo dziękuję za te same dobre wiadomości! To dla mnie potwierdzenie, że warto pisać i dzielić się czasem nawet niezbyt pięknymi historiami. I bardzo się cieszę, że są ludzie, którzy czytają, prowadzą własne eksperymenty i podnoszą komfort swojego życia. Właśnie o to mi chodzi.
A od niedawna mamy wersję witaminy bez miodu (BABY) – dla dzieci poniżej roku, którym miodu się nie zaleca i dla na miód uczulonych 😉
Dzień Dobry. Ostatnie badanie klinicznie udowodniły skuteczność stosowania Witaminy C w sepsie.
https://sepsabeztajemnic.pl/badania-naukowe-jednoznacznie-dowiodly-skutecznosc-witaminy-c-w-sepsie/
A ja mam pytanie: dwa miesiące temu wylądowałam na SOR z zawrotami głowy. Brałam wtedy od kilku miesięcy codziennie ok. 2000 wit. C. Zastanawiałam się od czego te zawroty, tym bardziej, że żadnej przyczyny realnej nie wykryto. I przeczytałam gdzieś, że przedawkowanie wit. C daje takie objawy. Lekko się więc stropiłam. Czy to możliwe?
Wszystko jest możliwe, a ja nie jestem wszechwiedząca, ale jeśli mówimy o 2000 mg dziennie, to jest to bardzo mało prawdopodobne. W każdym razie nigdy nie słyszałam o takim objawie, na dodatek to jest naprawdę nieimponująca dawka.
To na co bym raczej zwróciła uwagę, to wypełniacze, jeśli mówimy o tabletkach. Potrafi w nich być cała tablica Mendelejewa, niekoniecznie prozdrowotna.
Jeśli zaś chodzi o same zawroty głowy, proszę się przyjrzeć potencjalnym niedoborom magnezu, wit B12, B6, nawodnieniu i ewentualnym skutkom ubocznym przyjmowanych leków. Zakładam, że tym się na SORze nikt nie zainteresował 😉
Może warto by zrobić analizę pierwiastkową włosa?
Dobry wieczór,
Mój mąż dzięki witaminę C ale tej już w kroplowkach przyjmowane przez 4 lata, przy 8 seriach żółtej chemi dozylnie pokonał raka mózgu. I nikt mi nie powie że witamina C nie działa. Działa i pobudza organizm do walki. Po takich dawkach chemi żaden lekarz nie spodziewał się że on wg bd żył i byli w szoku że tak to przechodzi. Wyobraźcie sobie że on w przeciągu 5 lat walki z chorobą cały czas pracował i miał energię do życia. Organizm zaczął sam walczyć z chorobą i nie został zniszczony dodatkowo przez to równo jakim jest chemia. Teraz Ci sami lekarze którzy nie dawali mu szans na przeżycie chcą z niego zrobić sobie obiekt badań bo jak to jest możliwe że on żyje i tak dobrze funkcjonuje. Jedyny minus jest taki że jego żyły są bardzo ponoszone, ale to dlatego że on z wenflon w ręce pracował fizycznie cały czas.
Pozdrawiam i teraz również przyjmujemy witaminę C liposomalna
O raku będę jeszcze pisać, ale jak dobrze słyszeć takie rzeczy z pierwszej ręki!
Rozumiem, że oprócz kroplówek wprowadziliście też zmianę diety, itd.? Czy jedyną zmienną były te kroplówki? I kto je Wam podał???