Zadałam ostatnio pytanie, kto podejrzewa, że już przeszedł koronawirusa na początku roku i zgłosiło się do mnie 100 osób, z których większość była przekonana, że już chorowali, a część twierdziła, że kogoś takiego zna osobiście.
Historie bliźniaczo podobne – skrajne osłabienie, niespotykanie wysoka gorączka, zapalenie płuc albo przynajmniej bardzo ciężki kaszel i duszności, niezwykle silny ból mięśni całego ciała, całkowite wyłączenie z funkcjonowania domowego i pracy. Wielu donosi też o utracie węchu i smaku, które nie jest niezwykłym objawem w infekcji wirusowej, tylko klasycznym niedoborem cynku, ale łączone jest szczególnie ostatnio często z koronawirusem, jakby nie zdarzał się np. po grypie (koniecznie należy go uzupełnić, bo to podstawa odporności).
Z tych opowieści można by sądzić, że koronawirus przetoczył się przez Polskę w styczniu i lutym.
Dziś diagnozuje się go tylko na podstawie podobnej listy objawów.
Czy wstecznie też możemy się zdiagnozować? 🙂
Na forach międzynarodowych widzę dokładnie takie same opowieści zaczynające się już w listopadzie, np. na terenie Nowej Zelandii i bardzo duże ilości ludzi od grudnia na terenie Anglii i innych części świata.
Czy tysiące takich spójnych historii mogą być przypadkiem?
Oto co usłyszałam, cytuję:
- Jestem pewna na 90%, że mój tata miał to w styczniu. Był taki chory, że się dusił, a lekarka powiedziała mu, że to na pewno nie jest zwykłe zapalenie płuc. Wtedy jeszcze nikt nie myślał o koronie. 2 tygodnie nie był w stanie rozmawiać przez telefon, bo się dusił.
- My też mieliśmy „grypę’, w styczniu. Powaliła całe 8 osób w domu. Nie byłam tak chora od lat, a kto przyszedł nam pomóc, był potem chory. Chciałabym, żeby były testy na przeciwciała!
- Przeszliśmy już to: mój mąż, ja i córka, tak jak i cały sklep, w którym pracuje mój mąż. Wszyscy bardzo szybko zarażali się od siebie, każdy miał mocne objawy grypowe i bardzo mocny kaszel. Ja przeszłam delikatnie, bo od lat ładuję witaminę C. Mąż wyzdrowiał po kilku dniach też dzięki witaminie.
- W lutym narzeczony wrócił z zagranicy, a ja zachorowałam jak nigdy: bóle kości, gorączka (choć nie pamiętam, kiedy w życiu miałam gorączkę), do tego kaszel bardzo mocny, partner to samo, a syn zapalenie krtani. Leżeliśmy w szpitalu, a kaszel ciągnął się jeszcze przez miesiąc.
I tak dalej i tak dalej, z całego świata.
Moja z kolei osobista historia jest taka, że najpierw długo bolało mnie gardło, ale trochę to zbagatelizowałam. Nie miałam czasu się sobą zająć, więc czasem łyknęłam łychę Miód Maliny, a czasem psiknęłam propolis do gardła, ale to tyle. Właściwie mój stan się nie zmieniał, nawet przez chwilę wydawało mi się, że już jest lepiej. A potem nagle zaczęło mnie rasowo rozkładać, więc od razu zarzuciłam 1 gram witaminy C co pół godziny. To zazwyczaj jest tak, że przez pierwsze kilka godzin takiej kuracji nie ma żadnej poprawy i za każdym razem się zastanawiam, czy ja sobie tej przeciwwirusowości witaminy C jednak nie przyśniłam, a dopiero po osiągnięciu wysycenia, co czasem wcale nie jest takie szybkie, widzi się nagłą i wyraźną poprawę. Tym razem jednak poprawy nie było. Było mi za to coraz gorzej. Mięśnie bolały mnie tak bardzo i tak wszędzie, że błagałam, żeby ktoś mnie dobił. (Moja znajoma opowiedziała mi właśnie, że na tym samym etapie zaczęła spisywać testament 🙂 ) TO BYŁO STRASZNE.
Już nie pamiętam, kto wpadł na pomysł, żeby mi zmierzyć temperaturę, bo ja nigdy nie mam gorączki, a tu ponad 39! Nie byłam w stanie wstać z łóżka przez 2 doby, ale posłuchałam mądrzejszych ode mnie i zaczęłam budować dawkę tak, że osiągnęłam 80 gramów witaminy C w ciągu dnia. 80 gramów to prawie cała butla Miód Maliny Witaminy! Dopiero wtedy zaczęłam wracać do siebie, a po dwóch dniach takiej dawy byłam już prawie na chodzie. Zniknęło też uczucie ciężkości w klatce piersiowej, powoli zniknął też kaszel. W sumie trwało to wszystko kilka dni, a ja opowiadałam potem, że to jakieś straszne dziadostwo, NA PEWNO jakaś super zjadliwa mutacja grypy w tym roku, bo objawy przecież całkiem grypowe, a ja ostatnią miałam na studiach i nigdy tak strasznej.
Zachorowało pięć z sześciu osób w naszym domu, ale reszcie już podawałam te ogromne dawki od razu, więc wychodzili z tego sprawnie.
Równocześnie mieliśmy zwiększoną ilość zamówień na Miód Malinę, z komentarzami, że wszyscy chorują w rodzinie i okolicy. Niektórzy rodzice zatrzymywali wtedy dzieci w domach, a przedszkola i szkoły były zdziesiątkowane, czasem z trójką dzieci w klasie i bez nauczyciela. Pamiętacie ten czas przed feriami? Ja pamiętam, bo mówiłam, że coś super zjadliwego przewala się przez Polskę. Ale w sumie nie tylko przez Polskę, bo mieliśmy takie same historie z Hiszpanii, Niemiec, Szwecji, Anglii, Stanów, a nawet z Hong Kongu!
Przechorowaliśmy, było ciężko, nie przeczę, ale żyjemy.
Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że przeszliśmy właśnie koronawirusa.
Czy zamykanie nas w domach, zamiast badania na obecność przeciwciał jest naprawdę słusznym rozwiązaniem??
80 gramami na dobę tej witaminy C wyciągnęłam się z tego domniemanego koronawirusa w kilka dni - przy zwykłym przeziębieniu starcza mi maksymalnie 25 gramów (25 łyżeczek)
„Czy zamykanie nas w domach, zamiast badania na obecność przeciwciał jest naprawdę słusznym rozwiązaniem??”
To oczywiste, ze zamykanie calych mas spolecznych w domach jest glupota.
Ale nie o tym.
Interesuje mnie w jaki sposob mialby Pani pomoc test na obecnosc przeciwcial??
Tak niewiarygodny w dodatku…
Bardzo dobre pytanie, na które nie mam dobrej odpowiedzi. Skoro nie wyizolowano wirusa, to jakie badania są wykonywane? A skoro nie do końca wiadomo, z jakim wirusem mamy do czynienia, to obecność jakich przeciwciał wykazujemy?
Gdyby badania były wiarygodne, sprawa byłaby jasna.
W tym całym cyrku jedyne co jest jasne, to że nic jasne nie jest. I pewnie taki jest właśnie cel wszystkiego. Trudno wyciągnąć inny wniosek.
A zamykanie społeczeństw IMHO nie jest głupotą, tylko zbrodnią. Więcej tragedii z nim związanych, niż z samego wirusa.
Ja też jestem przekonana że moja córka lat wtedy 4 przyniosła to z przedszkola, zaczęło się od gardła, potem zapalenie spojówek, ogromny katar, potem kaszel i gorączka trudna do zbicia przez tydzień… Potem przy ataku duszności pluła flegma z krwią… Cel na Sorze ponad 170, ale puścili nas do domu z antybiotykiem…Choroba pozdrowiła Ciocię i Dziadka, którzy mieli kaszel przez kilka tygodni, który nie pozwalał im spać nocą, a w dzień funkcjonować, także pluli krwią, Dziadek w atakach duszności tracił chwilowo świadomość jakby odcinało dopływ tlenu … Był to przełom stycznia i lutego 2020…🤷🏼♀️
Witam, mam mieszane uczucia co do tego koronadzikusa. Kilka lat temu mama jak i ja czy siostra miałyśmy objawy typu: duszący kaszel, w moim przypadku noce były nieprzespane dusiło mnie tak, że w sumie reszta domowników też nie spała. Okropny ból gardła. Byłam wręcz nieprzytomna i nie bardzo kontaktowałam. Oczywiście ból mięśni. Lęk w środku, trzęsło w środku jak galaretą. Mama, która w ciągu dnia nie położy się nawet na 5min, została powalona na łopatki na kilka dni. Nie wychodziła z łóżka, brak apetytu, smaku, węchu. Dlatego ciężko mi stwierdzić czym jest tak naprawdę ten wirus. Wydaje mi się, że gdyby nasze poprzednie objawy grypy były nagłaśniane mielibyśmy niejedną pandemia.
To że koronawirusy powodują infekcje dróg oddechowych wiadomo nie od dziś. Nie wymaga to też szczególnej wiary 🙂
Jedne przechodzimy ciężej, inne lżej, ale jeszcze nigdy z tego powodu nie zamykało się świata w oczekiwaniu na jedynego zbawcę w postaci szczepionki.
Na wszystkie jednak wirusy mamy wypróbowane sposoby i megadawki witaminy C są tylko jednym z nich.
Czy taką wysoką dawkę 80 g na dobę witaminy C można również przyjmować podczas karmienia piersią ? Pozdrawiam
Bieżącą dawkę kalibruje się po odpowiedzi jelit.