Ratafia, zwana octem wszystkich octów, to prawdziwy slow-food dla koneserów.
Powstaje w wyniku powolnej fermentacji wszystkich ciemnych owoców polskiego lata: czereśnie, wiśnie, owoce czarnego bzu, aronia, czarna porzeczka, czerwona porzeczka, borówka, jagoda, ciemne winogrona, itd.
Wszystkie ciemne owoce z czystych upraw i okolic Polski dodajemy do fermentu stopniowo, gdy są najbardziej dojrzałe, dlatego zarówno skład, jak i smak każdego rocznika Ratafii bywa nieco inny. Fermentacja trwa około 6 miesięcy.
Jak w przypadku wszystkich naszych octów, do fermentacji używamy wyłącznie wody mineralnej (lub zmineralizowanej, strukturyzowanej osmotycznej) oraz surowego miodu.
Bardzo intensywna w smaku, silnie kwaśna (ok 4% – kwasowość rośnie z czasem), rozcieńczona z wodą smakuje niemal jak nalewka, co daje dobrą alternatywę dla alkoholu choćby dla kobiet w ciąży 😉
Owoce i zioła, na bazie których powstają nasze octy są zawsze czyste i albo uprawiamy je sami albo pozyskujemy z zaufanych źródeł, np. niepryskane papierówki dostaliśmy od sąsiadki, czyste winogrona od dziadka, ekologiczne cytryny kupujemy z Sycylii od Incampagna.pl, a zioła pochodzą z naszego własnego trawnika, który nigdy, przenigdy nie widział żadnych -cydów.
Oferujemy bardzo dużo rodzajów octu, jednak powstają one w krótkich partiach, więc ilość butelek w ramach konkretnego rodzaju jest ograniczona.
Nie przyspieszamy procesu fermentacji, czasem wręcz – jak w przypadku octów fermentowanych wielokrotnie, których Ratafia jest koronnym przykładem – znacząco go przedłużamy. Używamy miodu, wody mineralnej, dużej ilości wsadu oraz stosujemy wielokrotną fermentację, żeby dostarczyć produkt o maksymalnej możliwej zawartości minerałów, żywych bakterii i enzymów.
Wszystko to dla zdrowia.
Stajemy na głowie, żeby unikać plastiku! Octy fermentujemy, przechowujemy i sprzedajemy wyłącznie w pojemnikach szklanych.
Na co komu ocet przeczytać można tutaj: https://anna-bee.com/blog/ukryte-problemy-z-trawieniem-czyli-na-co-komu-ocet/
Ważne: ocet jest naturalnie mętny i niepasteryzowany, więc na jego powierzchni może utworzyć się film dobroczynnych bakterii zwany matką octową. Obecność matki to dowód na bioaktywność octu i jego wysoką jakość, ale z czasem będzie się ona powiększać i dosłownie wypijać nam ocet. I szkoda. Można ją zdjąć, zmielić i wykorzystać do sosu sałatkowego, nawieźć nią coś miłego sercu na ogródku albo nie mielić i nastawić na niej kombuchę lub spróbować stworzyć matrycę do spojenia domu na Marsie, jak pewna nasza znajoma studentka 🙂